niedziela, 28 grudnia 2014

Czy śpiewać może każdy?

Na pewno nie każdy... Nie będę wypisywała optymistycznych haseł, które nijak się mają do rzeczywistości, bo nie o to tu chodzi. Zawsze można rzec słynne zdanie "śpiewać każdy może", ale co dalej?

Jeśli zaczynamy z kimś pracę wokalną, bierzemy za niego odpowiedzialność. Nieporozumieniem jest w przypadku braku postępów zrzucenie po pewnym czasie winy na niego. Albo nie potrafię nauczyć i rozwinąć materiału głosowego, albo rzeczywiście on nie pracuje (zatem po co w ogóle zaczyna naukę?), lub też niepotrzebnie (emocjonalnie) założyłam, że damy radę... Decyzja o rozpoczęciu nauki śpiewu (jaka by to dziedzina emisji nie była), wymaga pewnych założeń rozwijanych na posiadanym minimum. Minimum fizyczne to słuch - chociaż zdolność odróżniania dźwięków wysokich od niskich, oraz poczucie rytmu: kandydat powtarza schemat rytmiczny z błędami, wie jednak, że coś było nie tak.  Minimum psychiczne, to minimum emocjonalne: świadoma odpowiedź na pytanie "dlaczego chcę śpiewać i czy tego naprawdę chcę".

Nie da się określić "książkowej" granicy dla jest sens uczyć emisji/nie ma sensu. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji. Nie mniej jednak, jeżeli kompletnie nie mamy słuchu i poczucia rytmu, a bardzo chcemy śpiewać, należy zastanowić się nad powodem tej chęci. Może sęk w tym, że tak naprawdę to nie JA tego chcę, a może moje domniemane chęci przyćmiła chęć naśladownictwa lub czerpania korzyści z tych przymiotów wokalistyki, które serwuje się nam na "szklanym ekranie"? Wokal to praca, praca i jeszcze raz praca...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz